Wielkimi zwycięzcami tegorocznego rozdania Leonów okazali się Elżbieta Donimirska i James Malcolm. Widzowie i dziennikarze byli zgodni co do tego, że „firmowe” statuetki Lubuskiego Teatru należą się właśnie tym wykonawcom. Ze względu na pandemiczne zawirowania gala odbyła się po dłuższej przerwie, należało więc „nadrobić zaległości” – w związku z tym aktorów wyróżniono za role, które zagrali na przestrzeni trzech ostatnich sezonów. Nie sposób zaprzeczyć, że mimo wszystko pod względem artystycznym były to dla nich bardzo owocne lata.
Elżbieta Donimirska (wyróżniona ponadto Nagrodą Dyrektora LT) stworzyła szereg różnorodnych, głęboko zapadających w pamięć kreacji. Symboliczne postacie Starca i Sowy w Mickiewiczowskich „Gusłach”, na wskroś realistyczne kobiety z krwi i kości w „Kanadyjskich sukienkach” i „Revolutionary Road”, brawurowy komediowy popis w satyrycznej „Pralni”, groteskowo wystylizowana Fiekła Iwanowna w „Ożenku” – wszystkie te role dowodzą, że aktorka, prawdziwa legenda zielonogórskiej sceny, czuje się znakomicie w każdej możliwej konwencji.
Swój wszechstronny talent potwierdził również James Malcolm, zdobywca Leona dla najpopularniejszego aktora. W „Kordianie” zaprezentował wrażliwość romantyka, jednemu z bohaterów „Sztuki” nadał tragikomiczny rys, doskonale wpisał się także w realistyczną konwencję „Revolutionary Road”. W retro-musicalu „Słodkie lata 20.-30…” po raz kolejny zaprezentował się jako aktorski krewny Charliego Chaplina oraz świetny konferansjer.
Spektakl, który skradł Państwa (i dziennikarzy również) serce, to „Gusła” – przedstawienie będące nowatorskim podejściem do dobrze znanych „Dziadów” Mickiewicza. Wszystko, o czym wieszcz pisał w II i IV części „Dziadów” znalazło swoje odzwierciedlenie w żywiole teatru totalnego, gdzie treść wyłania się z wyrafinowanej formy inscenizacyjnej. Każde słowo – mówione, krzyczane czy śpiewane – ma w tym hipnotycznym spektaklu swoje znaczenie, podobnie jak każdy ruch i gest, a nawet każda kropla potu. Słynny reżyser Grzegorz Bral, twórca Teatru Pieśni Kozła we Wrocławiu, podjął się wystawienia tego nowatorskiego dramatu muzycznego, odwołującego się ponadto do historii i polityki – a efekty jak widać są piorunujące.